-Emily-
Promienie słoneczne niemiłosiernie świeciły mi w twarz. Postanowiłam wstać. Niestety uniemożliwiała mi to ręka Zayna obejmująca mnie w pasie i okropny ból głowy. Gdy już udało mi się wydostać z objęć mojego chłopaka nagle zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam szybko do łazienki, tym samym zostawiając Zayna w pokoju gościnnym. W łazience wykonałam czynność, która nie należała do najmilszych, lecz po niej w jakimś stopniu można powiedzieć, że mi się polepszyło. Niestety to było tylko chwilowe. Po niecałej minucie powrócił ból głowy i suchość w ustach. Wstałam z kafelek i podeszłam do umywalki. Z obawą spojrzałam na swoje odbicie w lustrze... wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy, rozmazany makijaż, rozczochrane włosy i byłam ubrana w wczorajszą sukienkę, która niestety nie prezentowała się już tak dobrze. Umyłam twarz, a w szafce pod umywalką znalazłam szczoteczkę do zębów, płatki i płyn do demakijażu. Zmyłam makijaż i zapasową szczoteczką umyłam zęby. Na razie nie mam siły na prysznic. Poprawiłam swoje włosy i sukienkę. Wykończona nocą zeszłam na dół. W kuchni zastałam Liama, Louisa, Harrego i Sophię. Wszyscy oprócz Stylesa byli w takim samym stanie co ja. Natomiast "Pan Harold" postanowił nie pić wczoraj tak dużo i teraz czuje się świetnie. Nawet mnie zaskoczył. Robił śniadanie, a do niego to nie podobne.
-Cześć Emily! - Nienawidzę Go. Po co on tak krzyczy.
-Hej. Mógłbyś nie krzyczeć?
-Ups.. Przepraszam. - Wcale nie chciał przepraszać.. Zrobił to specialnie i dobrze o tym wie.- Na co masz ochotę?
-Na nic. Daj mi wodę.. -Mówiąc to usiadłam na stołku barowym i czekałam na upragniony napój.
-Tak myślałem.- Kończąc to zdanie podał mi butelkę wody.
Cała sytuacja była zapewne identyczna jak w poprzednich przypadkach.. Lou, Liama i Sophii. Ponieważ wszyscy siedzieliśmy na stołkach barowych z butelką wody w ręce.
-Ejj a co w ogóle stało się z tymi wszystkimi ludźmi co tu byli wczoraj? - Ohh... Ciekawość Louisa się odezwała. Cisza.. -Hazz może ty nam powiesz?
-Jasne... a o co pytałeś?
-Pytałem czy ktoś wie co stało się z tymi wszystkimi ludźmi co wczoraj byli na imprezie?.
-Aaa... Co nie pamiętacie? - Wszyscy zaprzeczyliśmy. - No większość pojechała do domu taksówkami, a reszta jest w pokojach gościnnych, ogrodzie lub salonie.
-W ogrodzie? Przecież zamarzną!!.
-Jezu Soph czemu ty się tak przejmujesz? Nie jest tak zimno wyluzuj. Proszę Cie zniż swój ton głosu. - Nie chciałam być niegrzeczna i mam nadzieję, że mi się to udało..
Na moją wypowiedź o ile można tak to w ogóle nazwać.. Sophia powiedziała pod nosem tylko ciche "Okej. Przepraszam."
Reszta poranka minęła nawet szybko.. Każdy był w takim samym stanie co Ja oczywiście oprócz Harrego. Niektóre osoby po przebudzeniu się i podziękowaniu Megan za świetną imprezę zamawiali taksówki i kierowali się do swoich domów..
My natomiast prawie cały dzień byliśmy nieżywi. Harry stał się jakiś uczynny dla nas i póki mieliśmy strasznego kaca pomagał nam... Ok. godziny 16:00 wszyscy byliśmy już normalni... razem sprzątaliśmy dom i ogród.
Sprzątanie zajęło nam plus minus 2 godziny. Worków ze śmieciami było chyba z dziesięć.
Na wieczór obejrzeliśmy tylko jakąś komedie i grzecznie o 21:00 poszliśmy spać.
-Cześć Emily! - Nienawidzę Go. Po co on tak krzyczy.
-Hej. Mógłbyś nie krzyczeć?
-Ups.. Przepraszam. - Wcale nie chciał przepraszać.. Zrobił to specialnie i dobrze o tym wie.- Na co masz ochotę?
-Na nic. Daj mi wodę.. -Mówiąc to usiadłam na stołku barowym i czekałam na upragniony napój.
-Tak myślałem.- Kończąc to zdanie podał mi butelkę wody.
Cała sytuacja była zapewne identyczna jak w poprzednich przypadkach.. Lou, Liama i Sophii. Ponieważ wszyscy siedzieliśmy na stołkach barowych z butelką wody w ręce.
-Ejj a co w ogóle stało się z tymi wszystkimi ludźmi co tu byli wczoraj? - Ohh... Ciekawość Louisa się odezwała. Cisza.. -Hazz może ty nam powiesz?
-Jasne... a o co pytałeś?
-Pytałem czy ktoś wie co stało się z tymi wszystkimi ludźmi co wczoraj byli na imprezie?.
-Aaa... Co nie pamiętacie? - Wszyscy zaprzeczyliśmy. - No większość pojechała do domu taksówkami, a reszta jest w pokojach gościnnych, ogrodzie lub salonie.
-W ogrodzie? Przecież zamarzną!!.
-Jezu Soph czemu ty się tak przejmujesz? Nie jest tak zimno wyluzuj. Proszę Cie zniż swój ton głosu. - Nie chciałam być niegrzeczna i mam nadzieję, że mi się to udało..
Na moją wypowiedź o ile można tak to w ogóle nazwać.. Sophia powiedziała pod nosem tylko ciche "Okej. Przepraszam."
Reszta poranka minęła nawet szybko.. Każdy był w takim samym stanie co Ja oczywiście oprócz Harrego. Niektóre osoby po przebudzeniu się i podziękowaniu Megan za świetną imprezę zamawiali taksówki i kierowali się do swoich domów..
My natomiast prawie cały dzień byliśmy nieżywi. Harry stał się jakiś uczynny dla nas i póki mieliśmy strasznego kaca pomagał nam... Ok. godziny 16:00 wszyscy byliśmy już normalni... razem sprzątaliśmy dom i ogród.
Sprzątanie zajęło nam plus minus 2 godziny. Worków ze śmieciami było chyba z dziesięć.
Na wieczór obejrzeliśmy tylko jakąś komedie i grzecznie o 21:00 poszliśmy spać.
Sorki, ale musi być taki krótki..
Mam nadzieję, że wam się podoba. :D
Do zobaczenia. <3
Mam nadzieję, że wam się podoba. :D
Do zobaczenia. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz